Dziewczyna usiadła na łóżku, przeciągnęła się, ziewnęła i poszła do łazienki kręcąc tyłkiem. Miała około 30ki, na kostkach nóg stalowe bransolety a na udzie kolorowy tatuaż. Była spocona od seksu i byla niewolnicą.
Letni piątkowy wieczór. Słońce chyli się ku zachodowi. Ostatnie jego promienie ogrzewają nagą skórę smukłej brunetki stojącej na tarasie. Jej skóra i włosy są jeszcze wilgotne od branej przed chwilą kąpieli. Powoli podchodzi do barierki.
Słońce zaglądało już przez drzewa do jej sypialni. Odrzuciła prześcieradło, bo tylko tym nakrywała się w letnie upalne noce. Przeciągnęła się i wstała podążając do łazienki. Wysikała się i miała wziąć prysznic, ale zamiast tego zdecydowała się wykąpać w jeziorze.
Mój szef jest facetem bardzo przystojnym. Już na pierwszym spotkaniu zrobił na mnie dobre wrażenie. Obserwując go zauważyłam, jak wodzą za nim wzrokiem inne pracownice mojej firmy. Po jakim czasie przestał mnie dziwić widok wypieków i niezgrabnego poprawiania odzieży, kiedy wychodziły po dłuższym pobycie z jego gabinetu.
To był jeden z tych słonecznych i ciepłych dni kiedy dziewczyny chodzą w krótkich spódniczkach doprowadzając facetów do wrzenia. Właśnie wracałem ze szkoły i przechodziłem przez jakieś obskurne podwórko żeby sobie skrócić drogę i szybciej dotrzeć do domu żeby. Osyfione i brudne, krzyczące dzieciaki i ich mamy na widok których pała mi stawała. Piękne, młode o długich nogach i cudownych cyckach. W podwórku był mały sklepik wbudowany w kamienicę. Podszedłem bliżej myśląc, że to spożywczy i że w końcu kupie sobie coś do picia. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że to nie spożywczy tylko sexshop.
To się zdarzyło w ubiegłym roku w Chorwacji gdzie byłem na wakacjach razem ze swoją narzeczoną i parą przyjaciół. Piękne krajobrazy, zieleń, wspaniałe morze oraz upały sprawiały iż mój kutas sprawiał wrażenie wiecznie nienasyconego wojownika, który na widok kawałka kobiecego ciała rwał się do boju.
W pokoju panował półmrok. Przysłonięte zasłony i nastrojowo przyćmione światła tworzyły specyficzną atmosferę. Z magnetofonu sączyła się spokojna muzyka. Na stole stały dwa kieliszki z niedokończonym, czerwonym winem. Siedziałyśmy właśnie nad książkami z angielskiego. Jutro zaliczenie, więc postanowiłyśmy wraz z Anną wszystko dokładnie powtórzyć.
Tegoroczne wakacje były w życiu Romana T. szczególne. Opowiedział mi o wszystkim w małej knajpce w Międzyzdrojach, gdzie przytrafiła mu się całkiem banalna, a jednocześnie bardzo niezwykła przygoda. Przyjechał tu po raz drugi, by porozmyślać i powspominać. Zastałem go nad szklanką piwa, w nastroju melancholijnym, ale nie tak tragicznym, jak można by się spodziewać.